Można obejrzeć, ale dzieło żadne to nie jest. Świetna obsada nieludzko zmarnowana, choć Houston w wykonaniu Paxtona czy Morgan grający Deafa Smitha mogli się bardzo podobać. Niektóre wątki całkowicie bezsensowne. Po oczach bije karykaturalna postać generała Santa Anny. Oczywiście pomijam tzw. prawdę historyczną, bo z nią nigdy w filmach nie jest za dobrze, ale nie mogę pominąć przedstawienia Komanczów. Nie wiem, kto doradził twórcom filmu, żeby wojownicy tego ludu nosili jakieś absurdalne przepaski, na których często wiszą pióra. Scena walki, kiedy to Portilla wsparty Komanczami próbuje odbić Santa Annę, jest po prostu słaba - właściwie Indianie czekają, żeby jakiś biały ich ubił.
Na plus zdecydowanie muzyka. Próbka: https://www.youtube.com/watch?v=x0JIaNw9onM